Równość


07 czerwca 2020, 11:34

 

 

Rozmowa z Katarzyną, rocznik '55

 

Patryk: Chciałbym porozmawiać z tobą o równości w PRL-u. Wiem, że to jest bardzo szerokie pojęcie.

Katrzyna: Tak, ale myślę, że wiem, na czym chciałbyś się skupić w odniesieniu do tamtego okresu. 

 

P: Przede wszystkim równość społeczna i finansowa. 

K: Tak naprawdę każdy miał tyle samo, zarabiał podobnie, chyba że należał do PZPR. Można już tutaj podać pierwszą wyższość PRL-u: brak wyraźnego podziału na klasy społeczne.

 

P: Co oznacza również brak zazdrości.

K: Dokładnie. Skoro każdy ma dokładnie to samo, to nie było czego zazdrościć. Pamiętam nasze zabawy na trzepaku: każdy w tych samych butach. Obecnie trwa wyścig o to, kto więcej zarobi, żeby mógł się tym pochwalić przed najbliższymi. Jeśli by tak nie było, nie chodzilibyśmy w markowych ubraniach i nie wrzucalibyśmy zdjęć z drogich wakacji.

 

P: Czy to oznacza, że kiedyś ludzie byli bardziej szczęśliwi?

K: I tak, i nie. Na pewno cieszyli się tym, co mają, chociaż było tego niewiele. Dzisiaj mogę pozwolić sobie na wydanie każdej sumy na zakupy, ale co z tego, skoro nie sprawia mi to żadnej radości. Jak to porównać do zakupu przez rodziców pierwszego kinoskopowego telewizora? Ja i brat byliśmy wniebowzięci. 

 

P: Coś jeszcze przychodzi ci do głowy w kontekście równości?

K: Myślę, że ważnym czynnikiem był brak rywalizacji handlowej na rynku. Każdy produkt kosztował tyle samo niezależnie od źródła, co pozwalo na lepsze gospodarowanie pieniędzmi. Dzisiaj trudno się wytłumaczyć fakt, że ten sam produkt może mieć różną cenę w zależności od sklepu, do którego się udamy. Nie, nie mam na myśli oczywiście małych sklepów od prywatnych przedsiębiorców, tylko supermarkety. 

 

P: Wrócmy jeszcze na chwilę do klas społecznych. Czy uważasz, że to naprawdę takie złe, że są ludzie, którzy zarabiają więcej, bo mają lepsze umiejętności, a inni zarabiają mniej? 

K: Jeśli patrzymy na to czysto teoretycznie to nie ma w tym nic złego. Niech każdy zarabia tyle, na ile wyceniana jest jego praca i umiejętności. Nie podoba mi się tylko, że my nie mieliśmy równych szans, jeśli chodzi o przystosowanie się do nowego rynku pracy. Kiedyś było sprawiedliwie - każdy musiał pracować i każdy otrzymywał wynagrodzenie, za które mógł kupić to, co niezbędne do życia.

 

P: Co masz na myśli?

K: Popatrzmy na naukę języków obcych, które obecnie gwarantują bardzo dobre zarobki. Mój syn pracuje w zagranicznej korporacji z językiem niemieckim i zarabia tyle, że ja o takich zarobkach mogę tylko pomarzyć. My nie mieliśmy takiego dostępu do nauki języków obcych, czy choćby programowania. Wtedy nikt nie przypuszczał, że w przyszłości będzie to umożliwiało znalezienie dobrze płatnej pracy. Kiedy było to już to wiadome, na naukę było zdecydowanie za późno. 

 

P: Mówi się, że na naukę nigdy nie jest za późno.

K: Może, ale nauka nowego języka to godziny poświęcone na naukę. Obecnie nie mogę sobie na to pozwolić. Podsumowując, PRL nie dawał mi poczucia, że jestem gorsza od innych.